W Stanach Zjednoczonych wybrano prezydenta na kolejną kadencję. Wygrana Joe Bidena pociągnie za sobą pewne konsekwencje w polityce ekologicznej i klimatycznej USA, które mogą być także ważne dla świata. I o ile poglądy Donalda Trumpa mieliśmy przez ostatnie cztery lata możliwość dokładnie poznać, o tyle postać Joe Bidena w Polsce nie jest pod tym względem dokładniej przedstawiana, prócz oczywistych skojarzeń z polityką prowadzoną przez Baracka Obamę.
Zmiany w polityce ekologicznej USA na najbliższe lata.
Joe Biden poinformował już opinię publiczną, że jego pierwszą decyzją po objęciu urzędu będzie powrót Stanów Zjednoczonych do tzw. Porozumienia paryskiego, z którego USA wyprowadził Donald Trump i które jest kontynuacją Protokołu z Kioto, zakładającym m.in. obowiązkowe redukcje emisji gazów cieplarnianych dla państw, które są jego stronami. W oczywisty sposób oznacza to, że USA będą musiałyby znacznie zredukować swoje emisje szkodliwych gazów.
W programie kandydata Demokratów znajdziemy informację o tym, że chciałby, aby gospodarka USA stała się gospodarką bezemisyjną do 2050 roku, natomiast do końca 2025 roku miałyby zostać opracowane mechanizmy, które zagwarantowałyby osiągnięcie tego celu. Można by się zastanawiać czy dla Stanów Zjednoczonych jest to w ogóle cel realistyczny i jak można byłoby coś takiego osiągnąć?
Przyjrzyjmy się szczegółom programu Bidena.
Biden uważa, że należy pozbyć się myślenia w ten sposób, że miejsca pracy i zielona gospodarka nie idą ze sobą w parze i jako argument przytacza fakt, iż w USA ponad 3 miliony osób zatrudnionych jest w tych właśnie gałęziach gospodarki. Według niego USA powinny inwestować w innowacyjne i jednocześnie proekologiczne rozwiązania i chciałby przeznaczenia na ten cel 400 miliardów dolarów w ciągu 10 lat. Jako przykład prawdopodobnego kierunku inwestycji można podać budownictwo, które powinno być w większym stopniu efektywne pod względem energetycznym. Ponadto zgodnie z programem Bidena do roku 2035 tzw. ślad węglowy w amerykańskim budownictwie powinien zostać zmniejszony o 50% do roku 2035.
Kandydat Partii Demokratycznej zwraca uwagę na potrzebę redukcji emisji w transporcie lotniczym, który odpowiada za około 2% globalnych emisji. Potrzebne są zatem badania, które dadzą możliwość korzystania z bardziej ekologicznych paliw. Dostrzega też potrzebę większego rozpowszechnienia samochodów elektrycznych, których obecnie na amerykańskich drogach jest około miliona. Zgodnie z programem Bidena główną przeszkodą w dalszej popularyzacji tych samochodów jest zbyt mała ilość stacji ładowania (możemy się pocieszyć, że nie jest to tylko bolączka Polski i że nawet w USA jest z tym problem). W związku z tym we współpracy z gubernatorami i burmistrzami Biden chciałby zwiększenia ilości stacji ładowania o ponad 500 000 do roku 2030.
Plany USA w kontekście Chin
W programie Bidena znalazły się także plany działania wobec jedynego jak dotąd państwa, które wyprzedziło USA w poziomie emisji gazów cieplarnianych, czyli wobec Chin. Biden uważa, że należy przede wszystkim powstrzymać to państwo przed stosowaniem masowych dopłat do eksportu węgla oraz finansowaniem inwestycji związanych z wykorzystaniem paliw kopalnych w państwach azjatyckich. W programie znajdziemy także wzmiankę o tym, że USA powinny zacząć domagać się światowego zakazu dopłat do przemysłu związanego z wydobyciem paliw kopalnych. Jeżeli zaś już jesteśmy przy paliwach kopalnych: Biden chciałby także moratorium na prowadzenie odwiertów na obszarze Arktyki.
Ambitne założenia programu Bidena chociaż w części nieskonkretyzowane są oczywiście właściwe pod względem czysto proekologicznym, pozostaje natomiast pytanie czy Stany Zjednoczone będą w stanie pokryć koszt wszystkich przewidzianych w programie działań? Niemniej jednak nawet jeżeli uda się zrealizować jedynie część celów z pewnością przyniesie to korzyści dla środowiska naturalnego oraz klimatu.