Pozostając w tematyce poprzedniego artykułu dzisiaj skupimy się na jednym z segmentów przemysłu – motoryzacji. Spróbujemy przyjrzeć się czy i w jaki sposób możliwe jest realizowanie idei postarzania produktów w przypadku samochodów lub utrudniania klientom życia na jeszcze inne sposoby tak, aby w konsekwencji skłonić nas do zakupu nowego pojazdu.
Sam pomysł działalności mającej na celu napędzenia popytu na nowe samochody ma już niemal wiek, sięga bowiem początku XX wieku. Niezwykle popularnym i uznawanym za ówczesny cud techniki był wtedy Model T stworzony przez Henry’ego Forda i jego fabrykę. Samochód ten uważany był wtedy za perfekcyjny i nie widziano powodów, aby cokolwiek w nim modyfikować. Zdecydowanie inne było jednak podejście konkurencji Forda w postaci koncernu General Motors. Zaplanowano bowiem produkowanie co roku nowych samochodów w coraz to innych kolorach (w odróżnieniu od tylko i wyłącznie czarnego Modelu T) oraz z coraz mocniejszymi silnikami, co miało wywoływać stałe poczucie niezadowolenia z dotychczas posiadanego modelu. W czasie kryzysu, jaki dotknął w tych latach Stany Zjednoczone była to strategia ryzykowna, która jednak się powiodła. Nie było to jednak jeszcze planowe postarzanie produktu w ścisłym tego wyrażenia znaczeniu.
Na jakie sposoby można „postarzać” samochody?
Przykładem może być sytuacja, w której odnosimy wrażenie, że części zamienne do danego modelu mogłyby być produkowane znacznie dłużej, niż są w rzeczywistości. Powszechnie stosowane jest – jak zresztą i w innego typu produktach – anulowanie gwarancji w przypadku dokonania naprawy przez inny serwis niż autoryzowany. Również podobnie jak i w innych produktach także w tańszych wersjach samochodów instalowane jest oprogramowanie o sztucznie ograniczonych możliwościach. W literaturze stwierdza się, że takie modele mają mniejszą użyteczność, niż wynikałoby to z jego potencjalnych możliwości. We wspomnianym oprogramowaniu przykładowo część funkcji jest blokowana, a ich odblokowanie oferowane jest jako dodatkowe elementy wyposażenia. Czyli wyposażenie to posiadamy od samego początku, nie mając jednak do niego dostępu. Blokady mogą także dotyczyć możliwości rozbudowy software’u, przykładowo zablokowana może być możliwość wgrywania innych, niż od nowości zainstalowane mapy do nawigacji GPS. Nie można zatem ich aktualizować, co na pewnym etapie zaczyna utrudniać korzystanie z tego elementu wyposażenia samochodu.
Czy decyzje polityczne można uznać za element planowego postarzania produktu?
Jakiś czas temu pisaliśmy o nowych wymogach Unii Europejskiej w odniesieniu do poziomu emisji silników spalinowych instalowanych w samochodach. Prawdopodobnie powodować to będzie, że starsze, bardziej emisyjne samochody będą stopniowo wycofywane ze sprzedaży, ich producenci bowiem utrzymywanie ich w ofercie musieliby zrekompensować dodatkowymi inwestycjami w modele o niższym poziomie emisji. Producenci z pewnością będą też musieli podejmować decyzje ile pieniędzy przeznaczać na wypełnianie coraz bardziej restrykcyjnych norm, a ile na zabezpieczenie zapotrzebowania konsumenckiego w odniesieniu do starszych modeli, w tym produkcję części zamiennych do nich. Dzięki temu producenci dostają do ręki potencjalną kolejna wymówkę co do tego dlaczego części do poprzednich modeli nie są już produkowane. To z kolei pociągać może za sobą wymuszoną konieczność wcześniejszego zakupu nowszego, bardziej ekologicznego modelu.
Generalnie jest to z pewnością dobre dla koniunktury, ale niekoniecznie dla kieszeni kierowców. A ekologia? I o ile na jednej płaszczyźnie prowadzi to do poprawy stanu środowiska, to na innej dzieje się zupełnie na odwrót, zwiększa się bowiem ilość odpadów. Jak do tej pory nie zdecydowano się na rozwiązanie najbardziej radykalne: wprowadzenie zakazów poruszania się starszych modeli, chociaż ustanawiane w niektórych europejskich miastach strefy wolne od emisji powodują, że np. na atrakcyjności znacznie tracą samochody napędzane silnikami diesla, co ponownie może prowadzić do skłonienia ich właścicieli do wcześniejszej ich wymiany.
Trudny okres z jakim wszyscy się zmagamy może okazać się jednak szansą na zakup wymarzonego pojazdu po znacznie niższej cenie. Kalendarzowa wiosna zagościła na dobre, a producenci nadal dysponują samochodami wyprodukowanymi w 2019 roku. By zrobić miejsce na nowe modele oferują nam bardzo atrakcyjne rabaty nie rzadko sięgające nawet 20 tys. zł oraz dodatkowe wyposażenie w cenie auta.
Jakie są wady zakupu samochodu z zeszłego rocznika?
Przede wszystkim decydując się na zakup nowego samochodu na krótki okres (3-4 lata) jego utrata wartości przez kilka pierwszych lat jest największa. Kupując dziś samochód rocznikowo starszy, za trzy lata odsprzedamy go dobrych kilka procent taniej niż dwulatka. Może to być sporo większa różnica, niż rabat jaki zaoferuje nam salon. W przypadku zakupu długoterminowego nie powinniśmy sobie zawracać tym głowy.
Zwróćmy uwagę czy samochód sprzedawany jako nowy, nawet z „zerowym” przebiegiem nie był wcześniej zarejestrowany na salon sprzedaży w celach optymalizacji podatkowej. Okazać się może, że od daty pierwszej rejestracji liczy się gwarancja producenta, czyli kupując takie auto możemy mieć np 27, a nie 36 miesięcy gwarancji.
Nie raz na pewno słyszeliśmy twierdzenie, że lepiej kupić samochód, który jeździ niż który stoi. Trochę jest w tym racji. Lepiej dla samego silnika, ale i całego układu zawieszenia i hamulców jest nawet sporadyczna jazda niż kilkunastomiesięczne przestoje. Zwróćmy uwagę na tarcze hamulcowe w samochodach które stoją już kilka tygodni np na placu w komisie. Po takim czasie pojawia się rdzawy nalot. Opony, które stoją długo pod obciążeniem w jednej pozycji potrafią się odkształcić, a ich guma z roku na rok powoli ale jednak traci swoje właściwości. Nie używana klimatyzacja nawet nowa potrafi się zagrzybić. Samochody na placach o ile są przepalane to tylko po to by całkowicie nie rozładowały się w nich akumulatory.
Warto więc zadać sobie pytanie decydując się na nowy samochód czy kupić w bieżącym roczniku, czy pokusić się na coś z zeszłorocznej promocji.