Jak się zarabia na wysypiskach śmieci?

Na samym początku należy stwierdzić prawdę oczywistą – wysypiska zarabiają na nas – właścicielach nieruchomości. Muszą odzyskać koszty będące konsekwencją nieprzemyślanych decyzji podjętych przez rząd i parlament. Przede wszystkim zacznijmy od tego, iż na koszty gospodarowania śmieciami składa się wiele okoliczności. Poprzez nowelizację ustawy śmieciowej firmy zajmujące się gospodarką odpadami komunalnymi musiały dwukrotnie zwiększyć liczbę kursów. Wykonujący je operatorzy śmieciarek, tym samym otrzymali większe wynagrodzenie, a nie zapominajmy też o paliwie czy innych kosztach eksploatacji. To wszystko składa się na koszty, które musi pokryć budżet gminy lub miasta. Wiedząc, że samorządy tak naprawdę nie mają pieniędzy, a jedynie rozporządzają funduszami podatników, obciążają kosztami przeciętnego Kowalskiego.

Żeby tylko tego było mało. W ostatnich latach na wzrost kosztów miał wpływ również eksport do Polski odpadów i to trzykrotny! Są one dużo tańsze niż krajowe. Wzrosły również koszty w odniesieniu do samorządów, związane ze sporym wywindowaniem tzw. opłaty środowiskowej odnoszącej się do pyłów i gazów emitowanych w atmosferę, a także umieszczanie odpadów na wysypisku. Do niedawna stawka wynosiła 24,15 zł za tonę. W 2020 roku wzrosła do 270 zł!

Warto też wspomnieć o fali pożarów na wysypiskach śmieci. W ciągu 4 miesięcy Ministerstwo Środowiska odnotowało ponad 60 takich źródeł zarzewia. Nasz kraj po tym, jak Chiny zamknęły się na nasze odpady, stał się ich importerem, tym bardziej że nie mógł ich wysyłać poza granice. Rząd jednak na swój własny i bliżej niewytłumaczalny sposób trzymał rękę na pulsie i w odpowiedzi wprowadził nowe regulacje. Według nich od 2019 roku firmy gospodarujące odpadami komunalnymi zmuszone są do m. in. instalacji systemów przeciwpożarowych i video monitoringu wyposażonego w wysoką rozdzielczość na swoim terenie. Mało tego, przedsiębiorstwa musiały ponownie ubiegać się o zezwolenie na działalność i ponieść związane z tym koszty, ale również wnieść gwarancję bankową. Poprzez koszty działaności, które poszły w górę, a dla większości firm to oczywiście milowy krok we wzroście kosztów, ceny za śmieci odbijają się na przeciętnych obywatelach.

„Przedobrzono” system, co w konsekwencji przyniosło skutek odwrotny. Powstał istny chaos. Rząd krocząc w temacie śmieci, wręcz przez nie brnie po kolana i to dodatkowo po omacku. Ustawa, która dotyczy aktualizacji krajowego planu gospodarki odpadami jest okraszona niejednym błędem. 

W dodatku to przecież w pierwszej kolejności uderzyło w legalny biznes firm zajmujących się gospodarką odpadami. W konsekwencji koszty działalności musiały pójść w górę, aby przekształcić firmę i spełniać nowe normy.

Ale… jest rozwiązanie, jakie pozwoliłoby płacić mniej za odpady. Jednak rządzący nabierają w tym względzie wody w usta i za bardzo o tym mówić nie chcą. Jak wiadomo w naszym kraju koszty gospodarowania odpadami spoczywają na barkach gmin, a co za tym idzie spadają na nas – zwykłych zjadaczy chleba będących właścicielami mieszkań, domów, domków i innych nieruchomości. A dlaczego? Bo najprościej rzecz ujmując jesteśmy źródełkiem dla samorządów.

A jak to jest z nami – producentami odpadów? Nie jesteśmy odpowiedzialni za swoje śmieci. Sytuacja mogłaby się zmienić gdyby przedsiębiorcy i zwykli zjadacze chleba wzięli na siebie, choć cząstkę wydatków związanych z gospodarką odpadami. Takie założenia ma w nowych wytycznych UE. Jednak jest to na razie tylko teoria. Rzeczywistość jest jednak brutalna, bo śmieci nie da się łatwo pozbyć i „zamieść ich pod dywan”. Wieloletnie zaniedbania, marazm samorządów oraz odwlekanie spraw istotnych na później doprowadziło do horendalnych cen odpadów. Nie da się jednak uniknąć kolejnych podwyżek dopóki bezkompromisowo nie zostanie zmodyfikowana gospodarka śmieciowa, a co za tym idzie także recykling.