Czy elektrownia atomowa w Polsce ma przyszłość?

W ostatnim czasie sporo mówi się w Polsce o tym, jak możemy ograniczyć emisje gazów cieplarnianych i naszą zależność od węgla będąc jednocześnie w stanie produkować wystarczającą ilość energii elektrycznej na potrzeby całego państwa? Przychodzić tutaj na myśl mogą dwa możliwe rozwiązania: zwiększenie produkcji energii ze źródeł odnawialnych lub też wykorzystanie energii nuklearnej. Wydaje się, że w coraz większym stopniu zmierzamy w kierunku tego drugiego rozwiązania. Nie jest ono jednak dla Polski nowością.

Pierwsze reaktory jądrowe powstały w Polsce jeszcze w latach 50. i 60. XX wieku. Były to jednak tylko i wyłącznie reaktory badawcze, nie produkujące energii elektrycznej na potrzeby ludności. Najbardziej znanym z nich jest chyba EWA. Paradoksalnie jednak ta nazwa nie była tak naprawdę do końca imieniem. Był to skrót od słów: eksperymentalny-wodny-atomowy. Aczkolwiek inne reaktory eksperymentalne rzeczywiście nosiły kobiece imiona: MARIA, ANNA, MARYLA i AGATA. Trzy ostatnie były tzw. zestawami krytycznymi. Istniał jeszcze zestaw podkrytyczny HELENA.

Najstarsza jednak była EWA. Reaktor został otwarty 14 czerwca 1958 roku, jednakże swoją pracę rozpoczął już wcześniej, bowiem pierwszą reakcję łańcuchową (tzw. samopodtrzymującą się) zainicjowano już 31 maja 1958 roku. W reaktorze powstawały izotopy, które następnie wykorzystywane były w badaniach naukowych, przemyśle oraz diagnostyce medycznej. Reaktor EWA nie jest już czynny. Zaprzestano jego eksploatacji w roku 1995, zaś proces likwidacji trwał od roku 1997 do 2002. Paliwo jądrowe trafiło do Rosji, natomiast elementy reaktora znajdują się w Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych, który wykorzystuje również budynek po reaktorze. Jedynym działającym do tej pory obiektem eksperymentalnym ze wspomnianych reaktorów jest MARIA.

To jednak nie koniec dotychczasowej historii atomu w Polsce. Kolejny jej etap miał ponownie miejsce jeszcze w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. W latach 50. i 60. istniał już w Polsce Instytut Badań Jądrowych, jednakże plany dotyczące elektrowni z prawdziwego zdarzenia miały dopiero powstać. Miała ona powstać w sąsiedztwie Bugu i Narwi. Planowano w ten sposób rozwiązać ówczesny problem z zaopatrzeniem w energię elektryczną. Później zmieniono jednak jej lokalizację.

Polska elektrownia nad Jeziorem Żarnowieckim miała powstać w oparciu o radziecką konstrukcję reaktora wodnego, która została stworzona na przełomie lat 60. i 70. Ponadto część z niezbędnych podzespołów było możliwych do wyprodukowania w Polsce. Kontrakt na projekt zawarto w 1978 roku. W fazie projektowej udział miało brać m.in. Biuro Studiów i Projektów Energetycznych „Energoprojekt” w Warszawie. Później generatory miały zostać wyprodukowane na licencji szwajcarskiej przez znajdujące się we Wrocławiu Dolnośląskie Zakłady Wytwórcze Maszyn Elektrycznych „Dolmel”.

Pierwsze prace budowlane rozpoczęto w roku 1982, jednakże właściwa budowa mogła ruszyć dopiero po wydaniu zezwolenia przez prezesa Państwowej Agencji Atomistyki w 1985 roku. Już wtedy jednak plany budowy elektrowni były szeroko krytykowane przez ludność, jak i przez organizacje ekologiczne. Czarę goryczy przelał wybuch w elektrowni w Czarnobylu. Budowę dodatkowo zahamował kryzys gospodarczy a ostatecznie 17 grudnia 1990 już rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął decyzję o likwidacji przedsięwzięcia i zezłomowaniu już powstałych urządzeń.

Obecnie wraca się do pomysłu budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Jak informuje Ministerstwo Klimatu, budowa miałaby się rozpocząć w 2026 roku, zaś pierwszy blok miałby zostać ukończony do roku 2033. Elektrownia miałaby mieć moc w przedziale 6 – 9 000 MW. W ciągu dwóch lat ma zostać podjęta decyzja gdzie elektrownia miałaby zostać zbudowana. Póki co podaje się natomiast rożne możliwe jej lokalizacje: generalnie północ Polski, Pomorze, Bełchatów oraz… Żarnowiec. Czyli w pewnym sensie historia polskiego atomu mogłaby zatoczyć koło.