Czy Atom na Ukrainie jest bezpieczny i co ma wspólnego z kryptowalutami?

W 1986 roku na Ukrainie miała miejsce pamiętna awaria w elektrowni atomowej w Czarnobylu, która doprowadziła do wybuchu reaktora i skażenia znacznych obszarów oraz wód gruntowych. W Polsce jako w jednym z nielicznych ówczesnego państw bloku wschodniego potraktowano temat w miarę poważnie, informując ludność, chociaż z opóźnieniem oraz zadecydowano o podaniu przede wszystkim dzieciom jodu, co też według wielu było spóźnione. Po katastrofie nad reaktorem wybudowano sarkofag, zaś samą elektrownię bezpowrotnie zamknięto. Czy jednak aktualna polityka Ukrainy w kontekście energetyki atomowej gwarantuje bezpieczeństwo i jaki wpływ ma na to wciąż trwająca wojna w Donbasie?

Czy po katastrofie w elektrowni w Czarnobylu energetyka jądrowa na Ukrainie stała się bezpieczniejsza?

Przede wszystkim w oczywisty sposób wstrzymane zostały plany rozbudowy tej elektrowni, jak i wycofano się z planów budowy innych, podobnych pod względem konstrukcyjnym do niej. Dużo w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa dała Ukrainie współpraca z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej, pod której kierunkiem zmodernizowano ukraińskie bloki energetyczne.

Dużym problemem jest jednak zależność Ukrainy od innych państw, ponieważ sama nie posiada niezbędnych możliwości technologicznych. Mowa tu przede wszystkim o znacznej zależności Ukrainy od Rosji, z którą w zasadzie obecnie jest w stanie wojny. Przykładowo w tym roku planowano oddać do użytku nowy blok energetyczny, niestety pojawiły się trudności ze strony rosyjskiego partnera, co ostatecznie doprowadziło do zerwania współpracy. Pod uwagę zaś zaczęto brać zastosowanie konstrukcji czeskich.

Chyba jeszcze większym problemem Ukrainy jest natomiast obróbka paliwa jądrowego.

Tu zależność od innych państw jest jeszcze większa, ponieważ Ukraina nie jest w stanie zapewnić obsługi pełnego cyklu obróbki tego paliwa we własnym zakresie. Zarówno na etapie wstępnym, jak i już w momencie, kiedy paliwo jest już zużyte są momenty, kiedy poszczególne jego fazy muszą być wysyłane do Rosji. Powraca problem obecnej sytuacji politycznej, który wielokrotnie już był przyczyną zaburzeń tego procesu. Podejmowane były pewne próby dywersyfikacji w tym zakresie, w planie była m.in. współpraca z amerykańsko-japońskim koncernem, jednakże jej realizacja zaczęła napotykać na przeszkody nie tylko polityczne (ponownie działania Rosji), ale i techniczne. Inne próby uniezależnienia się od Rosji zakładały także np. współpracę ze Szwecją.

W ubiegłym roku okazało się również, że istniejące elektrownie atomowe na Ukrainie mogą być wykorzystywane do przeróżnych celów. W sprawę i dochodzenie została nawet zaangażowana Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Okazało się bowiem, że w elektrowni w Jużnoukraińsku pracownicy umieścili nielegalnie sprzęt komputerowy, który miał służyć do… wydobywania kryptowalut! W głównym budynku elektrowni do sieci elektrowni, która oczywiście jednocześnie była podłączona do Internetu zainstalowane zostały koparki, które jak wiadomo potrzebują znacznych ilości energii. Zatem można powiedzieć, że lokalizacja ich była pod tym względem dobrze dobrana. Jednakże konsekwencje tego mogły być poważne, bowiem narażały elektrownię na wyciek wrażliwych dla bezpieczeństwa danych. Po wejściu SBU cały sprzet został zabezpieczony.

Co natomiast z wojną w Donbasie?

W pewnym sensie również i ona ma wpływ na bezpieczeństwo jądrowe na Ukrainie, chociaż nie dotyczy ono bezpośrednio elektrowni. W grę natomiast wchodzą tutaj kopalnie. Tym razem prawdziwe. W których, a przynajmniej na pewno w przypadku jednej z nich jeszcze w latach 70-tych przeprowadzono próbę jądrową. Kiedy zaczęła się wojna, kopalnie te znalazły się na obszarze kontrolowanym przez separatystów, którzy przestali wypompowywać z tych kopalń gromadzące się tam wody gruntowe. Może to mieć dwa potencjalnie katastrofalne skutki ekologiczne. Po pierwsze, kiedy wody te się podnoszą do góry wypychany jest metan i zwiększa się jego koncentracja. W określonych warunkach może to prowadzić nawet do wybuchu. Po drugie – i to jest jeszcze większe zagrożenie – radioaktywna woda może wypłynąć na powierzchnię, zetknąć się z wodami gruntowymi, które z kolei mają kontakt z zasobami wody pitnej. Efektem tego w czasie od roku do dwóch lat może być kolejna katastrofa ekologiczna. W pewnym sensie powtórzyłaby się tutaj historia, ponieważ jednym ze skutków katastrofy w Czarnobylu było właśnie skażenie wód gruntowych.